Recenzja - Insurgency


Wielu strzelaninom brakuje realizmu tym bardziej nastawionym na rozgrywkę wieloosobową. Battlefield przytłacza rozmiarem i destrukcją, Modern Warfare mapami i osprzętem, ale nie są to gry, które choć w niewielkim stopniu zbliżają się do tego co można odczuć na wojnie. Tam króluje adrenalina, a o życiu decydują pojedyncze, czasami szalone ruchy. Nie boisz się śmierci, bo masz towarzysza za którego odpowiadasz, nawet własnym życiem. Tego, hitowym shooterom brakuje, ale teraz dziurę po America's Army 3 próbuje załatać Insurgency. Powiem Wam, że cholernie dobra to strzelanka.

Trafiliśmy w sam środek piekła, a wojna chciała nas zabić tego właśnie dnia. Padł szybki rozkaz dostania się do punktu ewakuacyjnego i utrzymania go. Nie jest łatwo utrzymać budynku przed hordą wściekłych i wygłodniałych Twojej juchy tubylców. Szybka komunikacja, dwa głośne rozkazy i obstawiliśmy wszystkie wejścia do budynku z którego rzekomo mieli nas zabrać. Mnie przypadły schody wejściowe na mały ganek, dwóch pozostałych trzymało okna i eliminowało pomału nacierający tłum. Ostatni asekurował tylne, strome schody wyjściowe z tej lepianki. Wyglądało to trochę jak akcja z filmu "Helikopter w ogniu", gdzie pieszo żołnierze musieli dotrzeć do bazy oddalonej ładny kawałek od miasta. Tyle, że to nie my szliśmy, raczej czekaliśmy na śmierć. Nagle ekran rozmazuje się i słyszę w słuchawce - "Kurwa, idą od frontu". Rozstawiłem swój wierny jak pies karabin i czekałem, celownik ustawiony idealnie na wysokości głowy. Czekam... raz, dwa, trzy trupy i cisza. Odwracam się by spojrzeć w głąb mieszkania, szlag dwóch padło. Kilka przekleństw i szybka burza mózgów z ostatnim moim żywym kumplem jasno dała do zrozumienia, że musimy się rozdzielić. Wyskoczył tylnymi drzwiami rozwalając po drodze czterech "obcych", ja zająłem miejsce przy oknie by asekurować jego wypad do budynku obok. Seria na oślep, przeładowanie. Szybkie wychylenia zza parapetu i precyzyjna salwa w korpus kilku wrogów. Widzę, że dobiegł więc czekam na sygnał. Usłyszałem tylko, "Jestem, do mnie rusz...." i cisza jak makiem zasiał. Kurwa, pewnie znowu TeamSpeak wali w prącie. Ruszyłem, przebiegłem przez murek, ślizgiem do małej skrzynki między budynkami. Wchodzę frontowymi drzwiami z kolimatorem przy oku... Jego martwe ciało leżało na środku podłogi w wielkim pokoju. Wiedziałem, że mi się nie uda.

Insurgency nie jest symulatorem z krwi i kości, tak żeby było jasne. Autorzy postanowili zrobić grę szybką, dynamiczną, która jednocześnie wymaga stonowania emocji i podejmowania właściwych kroków. 

Nie jest to gra przeznaczona do samodzielnych harców, bo po prostu autorzy nie przygotowali linii fabularnej, musi wystarczyć praktyka z głupimi botami. Konflikt i sceneria to klasyczny pojedynek Bliskiego Wschodu z Amerykańską mocą demokracji. Możemy wcielić się w jedną jak i drugą stronę konfliktu, a różnice prócz kosmetyki są również widoczne na płaszczyźnie uzbrojenia. Balans jednak jest zachowany i każda pukawka Amerykanów ma podobny odpowiednik po stronie "tych złych".

Po wejściu na jakiś serwer wybierzemy nację oraz klasę postaci, które różnią się dostępnym uzbrojeniem. Wszyscy otrzymują również jakąś pulę punktów, które można rozdysponować na sprzęt i gadżety. Nic nie stoi na przeszkodzie by nie kupować kamizelki i władować cały zasób punktów w naszą giwerę. Nie gwarantuję jednak, że długo postąpacie po tym cyber konflikcie. 


I po naciśnięciu "Ready" większość weteranów Call of Duty odpada, trochę tylko szybciej niżeli Ci ze stajni Battlefielda. 

W Insurgency nie zmieniają się zasady rozgrywki, nie ulega wywróceniu też balistyka. Wszystko co trzeba przestawić to mentalność, wystarczy poczuć się jak na wojnie, a radość z zabawy od razu się pojawi. Zaskoczy Was aktywność innych graczy na mikrofonach, bo komunikacja też jest elementem, którego stosować nie można, a trzeba. Powód jest prosty, a autorzy tym subtelnym zabiegiem dodali grze kilka punktów do realizmu.

Co sprawi by gracz nie czuł się zbyt pewnie na polu walki? Brak interfejsu! Usuńcie minimapę, informacje o trafieniu i zabiciu oraz kill ratio ze statystyk. Wyłączenie tych prozaicznych zapychaczy ekranu daje efekt osranych gaci przy każdym spotkaniu z przeciwnikiem. Na dalszych dystansach nie wiesz czy celujesz do swojego kolegi czy przeciwnika, ba nie wiesz nawet czy gościa zabiłeś, czy w ogóle go trafiłeś! Tym prostym ruchem każdy róg, każde skrzyżowanie i przebiegnięcie przez choćby małą otwartą przestrzeń staje się wyzwaniem i podnosi ciśnienie. Tutaj maksymalnie trzy kulki i wylatujesz z zabawy, nie ma miejsca na szarże. Zapomnijcie też o strzałach kałachem z biodra, takie akcje możecie odłożyć na łóżkowe ekscesy z dziewczyną w nocy. Chyba, że przeciwnik jest bardzo blisko.

Duży wpływ na maksymalne poczucie akcji jest również zaprojektowanie map, które dają możliwość chowania się za osłonami. Prawie zawsze jest za czym kucnąć, położyć się czy czmychnąć utrudniając trafienie. Trzeba to robić rozważnie i w myśl zasady od osłony do osłony przemykać wielkie dystanse małymi kroczkami. Osobiście bardzo przypadły mi do gustu projekty lokacji i sama graficzna otoczka scenerii. Mamy góry i to takie jakie znamy, strome z dużymi skałami; jest miasto któregoś z państw Bliskiego Wschodu; no i wioska przez którą przepływa majestatyczny strumyczek. Po raz kolejny to powiem, realizm, a raczej pieczołowitość wykonania bije klimatem. 


Insurgency bazuje na silniku Source i to widać. Nie wygląda najładniej, ale poziomu krytycznego nie osiąga, zwykła ładna strzelanina na enginie Valve. Grający w Counter Strike: Global Offensive będą wiedzieć czego można się spodziewać. Dla większości i tak będzie to bez znaczenia, bo liczy się wnętrze. Warto odnotować fakt, że wymiany ognia nie są jakieś specjalnie efektowne. Powiedziałbym nawet, że są mało efektowne, ale taki był zamiar. Delikatne rozmycie ekranu przy przygwożdżeniu przez ostrzał wroga i to wszystko. Bez wodotrysków z lufy i znaczników trafienia. Maksymalna prostata. Na wielkie słowa uznania zasługuje również świetna oprawa dźwiękowa, bo muzyka brzmi doskonale, a odgłosy wystrzałów są przekonywujące i nie tak cukierkowe jak w innych produkcjach.


Wydawać by się Wam mogło, że to strzelanina doskonała bez wad. Wcale nie, gra cierpi i płaci za swoje własne decyzje. Wysoki próg wejścia jest barierą której nie każdy gracz stawi czoła, a znaczna większość nie będzie czuła sensu gry, bo nikt nie zobaczy ilu zabiłem adwersarzy. Zdarzają się problemy z połączeniem i samą infrastrukturą sieciową, która przy większym pingu od razu wyrzuca z gry, ale to niuanse, a autorzy ciągle pracują nad grą. Kilka dni temu wrzucili łatkę ważącą 1/3 tego co sama gra. Zmiany idą i widać, że New World Interactive jest blisko swojej społeczności o czym świadczy chociażby obecność naszego rodzimego języka w grze.

Co do społeczności to dla kogoś kto chciałby zacząć polecam polską stronę Insurgency.pl gdzie znajdziecie materiały odnośnie samej gry, opisy trybów, a co najważniejsze oficjalne polskie serwery. Jeżeli traficie na ludzi, którym zależy na zespołowej grze, to dobra zabawa murowana.

Insurgency robi to czego nie zrobiło America's Army 3 i raczej już nie wykona. Jest zrobiona solidnie z zadbaniem o każdy detal. Wiemy wszyscy jakie były i są opinie o tej drugiej grze, dlatego cieszę się, że na polu wieloosobowych taktycznych shooterów pojawiła się w końcu produkcja pełna i wartościowa. Przez jakiś czas będzie to mój numer jeden. Strasznie polecam i zachęcam do zakupu, bo warto wychylić łeb zza rogu i dostrzec, że od CoDowego refleksu czasami bardziej ceni się zmyślne, grupowe akcje. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Specjalne podziękowania dla firmy New World Interactive za udostępnienie gry do recenzji. Wielka piątka dla Was i wszystkiego dobrego. [New World Interactive, thank you for sending this game to my review. High five and all the best for you!]